Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Rękopisy

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Niezwykłe artefakty Biblioteki Jagiellońskiej

Niezwykłe artefakty Biblioteki Jagiellońskiej

Klocek podróżny opata Jana Ponętowskiego

 

Powiedzieć, że w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej kryją się prawdziwe skarby, to właściwie nic nie powiedzieć. Gdyby ktoś codziennie, przez rok, pisał jeden tekst na bloga poświęcony któremuś z tych wyjątkowych dzieł, to choćby dożył stu lat, nie zdołałby opisać nawet piątej części samych starodruków najstarszej polskiej książnicy, a cóż tu dopiero mówić o rękopisach, muzykaliach czy grafikach, których zasobu ja, starodrucznik, nie ogarniam nawet w przybliżeniu. Ktoś inny mógłby jednak powiedzieć, że przecież nie każdy z tych obiektów jest wyjątkowy i nie każdy zasługuje na wpis choćby na blogu, nawet gdyby miał to być blog samej jagiellońskiej Almae Matris. Cóż, na szczęście to prawda i być może potrzeba nieco mniej czasu, żeby przedstawić to, co przedstawić naprawdę wypada :)

 

Dlatego w tym wpisie, którym chciałbym rozpocząć serię krótkich tekstów poświęconych niezwykłym obiektom w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej (jakkolwiek ze szczególnym uwzględnieniem starych druków), przedstawię dzieło, które można rozpatrywać w co najmniej sześciu, nazwijmy to, aspektach, jako:

- rękopis,

- starodruk,

- zbiór grafik (no, niemalże zbiór, bo grafiki stanowią część starodruku, ale o tym poniżej),

- planszę do gry,

- schowek,

- artystyczną wariację na temat oprawy typu dos-à-dos (a może typu tête-bêche?).

 

Otóż chodzi o tzw. „klocek podróżny opata Ponętowskiego”. Kim był opat Ponętowski? I czym jest ten „klocek”? I dlaczego „podróżny”? I czy opat Ponętowski miał więcej takich klocków?

 

Fotografia starego druku - okładzina górna

Klocek podróżny opata Ponętowskiego, widok z góry (zdjęcie Jacek Partyka).

 

First things first. Jan Ponętowski (ca 1530-1598), wychowanek Akademii Krakowskiej, w latach 1577-1587 opat w miejscowości Hradište na Morawach, był, jak mówi o nim historyk sztuki, profesor Tadeusz Chrzanowski, jedynym znanym nam polskim intelektualistą wieku XVI, który był jednocześnie kolekcjonerem dzieł sztuki. Kolekcja, którą zgromadził, była jednym z najcenniejszych tego typu zbiorów na ziemiach polskich w tamtych czasach. Niestety uległa ona rozproszeniu i prawdopodobnie nigdy nie poznamy całej jej zawartości. Ponętowski, w dokumencie datowanym na 11 maja 1592, zapisał swą kolekcję (czy raczej jakąś jej część) Uniwersytetowi Krakowskiemu, a spis jego daru, przechowywany obecnie w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, obejmuje 5 stron tekstu. Brak w zbiorach Uniwersytetu części wymienionych tam obiektów, ale Uniwersytet posiada też obiekty, które bezsprzecznie były niegdyś własnością Ponętowskiego, ale na spisie darów się nie znalazły. Cóż, wiele pracy czeka badacza, który podejmie się trudu retrospektywnego odtworzenia zawartości całej kolekcji...

 

Fotografia pieczęci

Fragment zapisu opata Ponętowskiego z pieczęcią opacką (zdjęcie „Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, 66 (2016))

 

Klocek, o którym mowa, to w istocie „klocek introligatorski”, czyli połączenie kilku osobnych, odrębnych, samoistnych wydawniczo dzieł w ramach jednej oprawy introligatorskiej. W przypadku dawnej książki drukowanej ten termin ma zastosowanie przede wszystkim w odniesieniu do starych druków i już w epoce inkunabułów bardzo często spotykamy się z klockami introligatorskimi, jakkolwiek wydaje się, że największa częstotliwość ich występowania wiąże się z wiekami XVI i XVII. Łączenie kilku dzieł w ramach jednej oprawy wynikało przede wszystkim z oszczędności – dawne oprawy, zwłaszcza w dobie inkunabułów i w wieku XVI, bywały drogie (a nawet bardzo drogie, jak te okuwane srebrem i złotem, okrywane jedwabiem i aksamitem, wyszywane złotymi nićmi, inkrustowane perłami i barwnymi kamieniami szlachetnymi, czy nawet okrywane intarsjowanym mahoniem...), i niejednokrotnie oprawa, zwłaszcza w momencie jej wykonania, ceną i wartością mogła przewyższać samo dzieło, które zostało nią opatrzone. Oprawa miała chronić papier starodruków przed jego największymi wrogami: kurzem, wilgocią, insektami, etc., ale, jeśli opatrzono ją superekslibrisem, miała także informować o tożsamości właściciela danego dzieła, jak również, a czasem przede wszystkim, świadczyć o jego zamożności. A zatem klocek podróżny opata Ponętowskiego to klocek introligatorski, ale jest to klocek dość nietypowy, o czym będziemy mogli się przekonać, gdy przyjrzymy się jego zawartości.

 

A dlaczego „klocek podróżny”? Ze względu na jego zawartość i wygląd. Zresztą już Jacek Idzi Przybylski w XVIII wieku mówił o tym obiekcie „książka podróżna X. Jana Ponętowskiego opata”.

 

Jak wspomniano, kryje on w sobie kilka różnych obiektów: notatnik, druki zawierające modlitwy, popularne od czasów średniowiecza przedstawienia „tańca śmierci”, ale także planszę do gry w tryktraka oraz schowek na karty do gry i być może również na pionki. To wszystko skłoniło badaczy do przypuszczenia, że właściciel tego artefaktu zabierał go z sobą w podróże, by uczynić drogę przyjemniejszą dzięki jego duchowym, rejestracyjnym oraz ludycznym właściwościom. Ten „podróżny” charakter jest również podkreślony przez zewnętrzny aspekt samego obiektu: wygląda jak mała skrzyneczka, pieczołowicie zamykana z dołu i z góry na cztery misternie wykonane zaczepy, która miała chronić zawartość klocka. Jeśli przyjrzeć się jej z pewnej odległości, wówczas można dojść do wniosku, iż rzeczywiście wygląda jak ozdobny, barwny klocek.

 

A o co chodzi z oprawą typu dos-à-dos? W klasycznym tego terminu pojmowaniu (dosłownie, z j. francuskiego, znaczy to „plecy do pleców”) jest to takie współoprawienie dwóch dzieł, najczęściej książek drukowanych, w którym dolna okładka lub karta ochronna książki pierwszej jest jednocześnie dolną okładką książki drugiej – są one ze sobą połączone „plecami”, czyli dolnymi okładkami, i wygląda to w taki sposób, że gdy cały klocek stoi na półce, wówczas książka nr 1 w klocku stoi grzbietem na zewnątrz półki a obcięciami do wewnątrz, a książka nr 2 w klocku stoi obcięciami na zewnątrz a grzbietem do wewnątrz. Zasadniczo klasyczna oprawa typu dos-à-dos powinna się składać z dwóch i nie więcej książek, ale klasyczne zasady mają to do siebie, że są tylko zasadami, od których zawsze istnieją wyjątki.

 

Fotografia książki w oprawie dos-a-dos

Tak wyglądałyby dwa woluminy oprawione w typie dos-à-dos w sposób klasyczny, czyli tradycyjnie (obie książki „patrzą w górę”), a zatem grzbiet jednej jest skierowany na zewnątrz a drugiej do wewnątrz półki (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Czasem jednak mamy do czynienia z takim zestawieniem książek wewnątrz klocka, że książka nr 1 w klocku, tak jak powyżej, nadal stoi grzbietem na zewnątrz półki a obcięciami do wewnątrz, natomiast książka nr 2, jakkolwiek również styka się (czy też łączy) swą dolną okładką z dolną okładką książką nr 1 w klocku, to jednak zostaje w procesie oprawy obrócona o 180°, „do góry nogami”, co sprawia, że, po zakończeniu lektury książki nr 1, należy cały klocek obrócić o 180°, by zacząć lekturę książki nr 2.

 

Fotografia książki w oprawie tete-beche

Tak wyglądałyby dwa woluminy oprawione w typie tête-bêche (drugi wolumin w klocku obrócony o 180°), na półce oba grzbiety stoją obok siebie (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Tego typu oprawy w zasadzie prawidłowo powinno się określać terminem tête-bêche (dosłownie, z j. francuskiego, znaczy to „głowa do nóg”, „głowa odwrócona”. Na marginesie tego nawiasu dodam, że to termin stosowany również w odniesieniu do znaczków pocztowych, drukowanych parami, w której to parze, intencjonalnie lub przypadkowo, jeden znaczek odbito „normalnie”, a drugi „do góry nogami”. Źródłosłów tego terminu, w nieco dłuższej postaci: teste à teste beschevel w języku francuskim notowany jest już w roku 1534, w Gargantui i Pantagruelu Françoisa Rabelais’a, ale... tu już chyba zbyt daleko oddaliłem się od naszego poczciwego klocka podróżnego. Ach, last but not least, w polskim słownictwie filatelistycznym tego typu para znaczków, odwrotnie zestawionych, określana jest spolonizowanym, swojsko brzmiącym terminem tetbeszka...).

 

Fotografia znaczków

Tetbeszka (zdjęcie za Wikimedia Commons)

 

Wydaje się, że tego typu połączenie grzbietów, z obróceniem jednej z książek o 180°, wynika ze względów estetycznych, ponieważ w takim przypadku oba grzbiety stoją na półce obok siebie, a obcięcia obu woluminów skierowane są do wnętrza półki, co po pierwsze zaspokaja względy estetyczne patrzącego na grzbiety równo ułożone na półce, a po drugie chroni obcięcia obu książek przez nasłonecznieniem i wynikającym stąd blaknięciem papieru.

 

Wróćmy jednak do clou (by pozostać przy języku francuskim) tego wpisu. Jaki jest zatem strukturalny układ poszczególnych elementów klocka? To zależy, od której strony na niego spojrzeć. Ponieważ w tym konkretnym klocku introligatorskim nie ma zasadniczo jasno określonej górnej czy dolnej części (ani nawet prawej czy lewej), musimy arbitralnie uznać jedną ze stron za „górną” i od niej zacząć opis zawartości.

 

Spróbujmy po kolei opisać, co znajduje się w środku klocka.

 

1. starodruk nr 1, po otwarciu, powiedzmy, pierwszego dzieła z prawej strony:

Neun vnd neuntzig Schöne ausserlessene Lieder/ allen züchtigen Jungfrawen vnd Frawen/ zum Newen Jar/ Gedruckt.

72 karty, 8°

Sygnatura BJ: Cim. 5748

 

[W polskiej literaturze natrafiłem raz na datowanie tego druku na rok 1586, ale wydaje się, że to błędna supozycja; w niemieckiej literatura przedmiotu spotykamy się z datowaniem druku na lata 1558-1582].

 

Fotografia karty tytułowej

Karta tytułowa starodruku nr 1 (zdjęcie Jacek Partyka).

 

2. rękopis (notatnik), obracamy druk w płaszczyźnie poziomej o 180° (czyli tak, jak należałoby czytać dzieła w oprawie typu tête-bêche):

Znaczna ilość czystych kart; na początkowych kartach wypisy i notatki z peregrynacji. Wprawdzie na wyklejce wpisuje się sam opat Ponętowski, pod datą 1583:

 

Fotografia wyklejki

Wyklejka rękopisu, z notką własnościową opata Ponętowskiego (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Ale już następne karty pokazują, że notatnik zawiera wypisy z innych dzieł:

 

Fotografia pierwszej karty

Pierwsza karta rękopisu (notatnika) (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Na tych kartach właściciel planował zawrzeć wypisy z różnych dzieł traktujących o podróżach i peregrynacjach. Jednak wypisy w notatniku poświęcone są przede wszystkim opisom skarbów i drogocenności (to chyba znamienne dla Ponętowskiego :)), a ponadto cierpliwości starczyło autorowi ledwie na 7 kart, bo potem zapiski się urywają…

 

3. dwa zgrabne schowki (obracamy klocek o 180°, ale tym razem w płaszczyźnie pionowej, czyli starodruk i rękopis znajdują się teraz na dole). I ukazują się nam dwa schowki na karty do gry i na pionki:

 

Fotografia schowka na karty

Schowki na karty i pionki (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Niestety, oba schowki są obecnie puste...

 

Fotografia schowka

Otwarty schowek na karty (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Jeśli znów obrócimy klocek o 180° w płaszczyźnie pionowej (czyli starodruk będzie po prawej stronie), a następne o 90° w lewo, wówczas okaże się, że w tej płaszczyźnie możemy otworzyć:

 

4. starodruk nr 2:

 

Gilles CORROZET (1510-1568)

Todtentantz/ Durch alle Stendt der Menschen/ darinnen jhr herkommen vnd endt/ nichtigkeit vn sterbligkeit/ als in einem spiegel zubeschawen/ fürgebildet/ vnd mit schoenen Figuren vnd guten Reimen gezieret/ notwendig/ ... zu lesen/ hoeren vnd wissen.

Gedruckt zu Wien in Osterreich : durch Dauid de Necker Formschneider, 1579

[48] kart, 4°.

Sygnatura BJ: Cim. 5749

 

Fotografia karty tytułowej

Karta tytułowa starodruku nr 2 (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Ten starodruk zawiera 40 drzeworytowych ilustracji z odbiciami drzeworytów Hansa Holbeina, przedstawiającymi popularny temat Todtentantz – „tańca śmierci”. Te same ilustracje pojawiały się w kilku edycjach, poczynając od pierwszej w roku 1538, chociaż prawdopodobnie powstały one przed rokiem 1526, czyli zanim Hans Holbein przeniósł się do Anglii. Holbein nie przedstawił w nich dość typowego kręgu tańczących postaci, z których jedną jest Śmierć, lecz zamiast tego stworzył kilkadziesiąt osobnych scen, ukazujących, że Śmierć czyha na człowieka w każdej chwili i w każdej jego życiowej czynności: w podróży, w domu, w bogactwie, nawet w momencie zaślubin.

 

Fotografia ilustracji

Jedna z ilustracji z cyklu „tańca śmierci” (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Ale, co ciekawe, właśnie ten druk z rycinami „tańca śmierci” kryje w sobie coś jeszcze. Otóż starodruk został podzielony na dwie części i po rycinie na karcie F4 oczom czytelnika trzymającego w ręku ów klocek ukazują się dwa ukryte tam zaczepy.

 

Fotografia ukrytych zaczepów w starodruku

Ukryte zaczepy pomiędzy dwiema częściami starodruku nr 2 (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Zaś po odblokowaniu zaczepów pojawia się:

 

5. plansza do gry w tryktraka

 

Fotografia planszy do gry

Plansza do tryktraka (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Tryktrak (obecnie znany bardziej pod angielską nazwą backgammon) to jedna z najdawniejszych gier planszowych, której najstarsze wersje, sięgające trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem, odnaleziono na Bliskim Wschodzie. Nie mamy pewności, czy w tryktraka z klocka podróżnego opata Ponętowskiego można było grać w trakcie jazdy, bo wozy na kołach nieposiadających jeszcze resorów ani wahaczy musiały niemiłosiernie trząść, a drogi znacznie odbiegały od naszego rozumienia bitego traktu, niemniej tempo podróży było ówcześnie na tyle wolne, że niewykluczone, iż w tryktraka podróżnego grano nie tylko na popasach, ale również i w trakcie jazdy.

 

Bardzo ciekawe wydaje się to, że planszą do gry w tryktraka rozdzielono dzieło mające stanowić dla każdego czytelnika swoiste memento dotyczące nieuchronności losu czekającego wszystkich ludzi. Bardzo to w swej wymowie średniowieczne pomieszanie aspektów ludycznych i eschatologicznych. Chyba że był to żart opata (czy też kogoś innego) zamawiającego oprawę, bądź samego introligatora: myśl o śmierci, ale pamiętaj też o życiu, i rzuć kośćmi! Mamy pełne prawo, by tak myśleć, jeśli zerkniemy na obcięcia dłuższych boków klocka, z wyraźnymi aluzjami ludycznymi:

 

Fotografia obcięcia

Obcięcie (I) klocka: łatwo dostrzec postać nieszczupłego :) młodzieńca (Bachusa?), który siedzi okrakiem na beczce i z dużego kufla pije chyba coś innego niż lemoniada... (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Fotografia obcięcia z innej strony

Obcięcie (II) klocka: Biesiadnikowi na obcięciu (I) przygrywa grajek (błazen?), na instrumencie smyczkowym o trzech strunach (wiola wg T. Chrzanowskiego) (zdjęcie Jacek Partyka).

 

Zresztą według T. Chrzanowskiego cały „ten dziwaczny twór” (czyli klocek) jest kluczem do psychiki Ponętowskiego: kolekcjonera, miłośnika rzeczy pięknych, u którego „śmierć i zabawa, ciekawość świata i przelotna refleksja o przemijaniu […] miesza się ze sobą w sposób naiwny, ale szczery zarazem”.

 

Ale czy opat Ponętowski posiadał jeszcze jeden tego typu klocek? Nie jest to wykluczone, chociaż trudno powiedzieć, czy prawdopodobne, by ten sam właściciel posiadał dwa tak podobne artefakty. Pewnych wskazówek dostarcza profil Szwedzkiej Biblioteki Narodowej w serwisie Flickr i zdjęcia pewnej oprawy:

 

Fotografia oprawy

Książka zawierająca sześć druków w oprawie tzw. dos-à-dos, pochodząca z The Rogge Library w Strängnäs (zdjęcie: Flickr, Swedish National Library / Szwedzka Biblioteka Narodowa/ Kungliga biblioteket [KB]).

 

Jest to również oprawa w typie dos-à-dos, otwierająca się na sześć stron, z ozdobnie cyzelowanymi i puncowanymi obcięciami, zapinana na zapięcia do złudzenia przypominające zapinki klocka opata Ponętowskiego. Jeśli chodzi o zawartość książki szwedzkiej, wiemy na pewno, że kryła ona w sobie teksty dewocyjne, m.in. niedatowany Der kleine Catechismus Marcina Lutra (ogółem, druki z lat 1553-1579). Z internetowej strony Szwedzkiej Biblioteki Narodowej dowiadujemy się jeszcze, że cały wolumin powstał u schyłku XVI wieku i że pochodzi z biblioteki Roggego (the Rogge Library) w Strängnäs.

I tutaj dochodzimy do najciekawszego miejsca: wiemy, że opat Ponętowski podarował kilka książek opactwu na Morawach, i że te książki (i prawdopodobnie znacznie więcej dóbr) zostały zrabowane w 1642 roku przez szwedzkich żołnierzy, a następnie trafiły do biblioteki kapitulnej w Strängnäs (nazwa biblioteki, Rogge, pochodzi od biskupa, Konrada Rogge, który miał tam swoją siedzibę w latach 1479-1501). Jedna rzecz jednakowoż się nie zgadza: znamy tytuły trzech książek odnalezionych w Rogge, a będących niegdyś własnością opata Ponętowskiego, i brak wśród nich katechizmu Marcina Lutra. Sam fakt, że katolicki opat miałby posiadać protestancki katechizm nie jest niczym dziwnym, jeśli weźmie się pod uwagę, że opata Ponętowskiego ponoć z tego powodu złożono z jego funkcji, iż większość środków opactwa przeznaczał na swą kolekcję, której traktował z czysto artystycznego punktu widzenia. Nasi starsi w bibliotecznym fachu koledzy (E. Barwiński, L. Birkenmajer, J. Łoś) ponad sto lat temu opublikowali sprawozdanie z poszukiwań polskich zbiorów w Szwecji, i wśród zbiorów zgromadzonych w Strängnäs wyłowili trzy folianty należące niegdyś do opata Ponętowskiego (2 inkunabuły i druk z początku XVI w.). Nie jest jednak wykluczonym, że mogli pominąć katechizm Lutra, jeśli kryjąca go oprawa nie posiadała znaków własnościowych opata Ponętowskiego. Data produkcji najstarszego druku w klocku szwedzkim stanowi jednocześnie datę ex post dla wykonania oprawy (musiało to nastąpić po roku 1579). Data produkcji najstarszego druku w klocku podróżnym opata Ponętowskiego, czyli rok 1579, to również data ex post dla wykonania oprawy klocka naszego opata (czyli również i ten klocek oprawiono po roku 1579 a przed 1583, kiedy Ponętowski zaczął czynić w nim swoje zapiski). Niemało tu zbieżności, ale więcej w tym przypuszczeń niż solidnych przesłanek.

Dr Elin Andersson z biblioteki Roggego napisała mi, że na klocku znajdującym się w ich zbiorach nie ma żadnych znaków własnościowych. Ale ponieważ nie widziałem go na własne oczy, więc nie uwierzę, dopóki nie zobaczę... A w międzyczasie dalej będę żywił nadzieję, że to właśnie opat Ponętowski był właścicielem dwóch wyjątkowo oprawionych klocków i że klocek „szwedzki” miał tego samego właściciela, co klocek „polski”.

O obu klockach jedno można powiedzieć z dość dużą dozą pewności: zostały oprawione pod koniec XVI wieku, w warsztacie leżącym najprawdopodobniej w kraju protestanckim, w Niemczech lub Czechach, i stanowią one dwa wyjątkowe przykłady niezwykłego rzemiosła introligatorskiego.

A my mamy to szczęście, że jeden z nich spoczywa w Bibliotece Jagiellońskiej.

Jacek Partyka

 

Źródła:

E. Barwiński, L. Birkenmajer, J. Łoś, Sprawozdanie z poszukiwań w Szwecyi dokonanych z ramienia Akademii Umiejętności, Kraków 1914

T. Chrzanowski, Uwagi o intelektualiście-kolekcjonerze w Polsce na przełomie renesansu i baroku, [w:] „Mecenas, kolekcjoner, odbiorca. Materiały Sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki. Katowice, listopad 1981”, Warszawa 1984

L. Hajdukiewicz, Jan Ponętowski – opat hradyski, bibliofil i miłośnik sztuki (materiały do życiorysu), „Roczniki Biblioteczne”, 14 (1970)

P. Hordyński, Kolekcja Jana Ponętowskiego. Wstęp do opisu zawartości, „Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej”, 66 (2016)

Regestrum rerum donatarum Sacro Collegio Cracoviensi per Reverendissimum Dominum Ioannem Ponethowsky... anno domini 1592, Kraków, Archiwum UJ, sygn. 16330

 

Sixfold dos-à-dos binding:

https://www.flickr.com/photos/25300312@N08/albums/72157625022630035

The Rogge Library, http://www.kb.se/Docs/about/Kungl_eng_low.pdf

R. Wolkan, Eine unbekannte Sammlung von Volksliedern des 16. Jahrhunderts, [w:] „Zeitschrift für Litteraturgeschichte. Herausgegeben von August Sauer”, 6 (1899)